Zamiast chrztu

Wychowanie w miłości i szacunku ma zdecydowanie same plusy! Ten szacunek do dziecka przejawia się przede wszystkim w poszanowaniu jego praw, w tym prawa do swobody wyznaniowej. Uczymy przykładem, nie nakazami. A rozwój młodego człowieka wspieramy zgodnie z jego potrzebami na danym etapie, bez wymuszania deklaracji, których nie ma możliwości  składać świadomie, jako niemowlę bądź kilkulatek. Dlatego właśnie nie powinniśmy chrzcić dzieci ani namawiać do przyjmowania kolejnych sakramentów w dzieciństwie.

Rezygnacja z chrztu to same plusy dla Twojego dziecka i Waszej rodzinnej relacji, ponieważ:

+ wiara to kwestia bardzo osobista, rezygnując z wpajania jej dziecku przymusem unikniesz konfliktu

+ nie narzucając dziecku przynależności religijnej, szanujesz jego prawo wyboru

+ wzmacniasz rozwój dziecięcej ciekawości świata, w całej jego różnorodności

+ wspierasz u swojego dziecka poczucie sprawczości (wzmacniasz przyszłą samodzielność)

+ chronisz je przed osądami i uprzedzeniami, które narzuca religia

+ chronisz swoje dziecko przed wykorzystaniem, w tym także używaniem danych o nim do poprawy statystyk

Pierwsi chrześcijanie przyjmowali chrzest jako dorośli ludzie. Skąd więc katolicki zwyczaj chrzczenia bardzo małych dzieci, najczęściej niemowląt? Wbrew pozorom, wcale nie ze strachu przed piekielnymi karami dla nieochrzczonych dzieci – z tych średniowiecznych poglądów kościół się wycofał.  Jednak nadal zachęca do jak najwcześniejszego „przyjmowania chrztu” (w rzeczywistości do narzucania dziecku chrztu, bo przecież niemowlę samo zgody na sakrament wyrazić nie może). Praktyka ta wiąże się z kościelną strategią zdobywania i nieodwoływalnego „zaklepywania” sobie wiernych, a więc z zasadą „raz katolik, zawsze katolik”.

Oto kilka cytatów z religijnych stron tłumaczących to stanowisko (pisownia oryginalna):  „chrzest to niezmywalne znamię przynależności do Boga”*, „sakrament odciskujący na naszej duszy niezmywalną pieczęć”**, „niezatarty ślad, sakramentalne znamię”***, „„Pieczęć chrztu zawsze będzie na nas odciśnięta. Apostazja jest zatem […] z punktu widzenia Kościoła przestępstwem, bowiem pozbawia wspólnotę tego, co jej się od nas należy.” ****

Innymi słowy, decyzja rodziców narzucona nieświadomemu dziecku, jest potem traktowana przez kościół jako zobowiązanie wyrażone przez samo dziecko, co gorsze – zobowiązanie już na zawsze wiążące.

Pięknie absurd takiego myślenia podsumowuje nawet oficjalny kościelny instytut statystyki (ISKK) w omówieniu danych dotyczących wieku chrzczonych: „w Kościele powszechnym […] 15% chrztów to chrzest osób w wieku powyżej siódmego roku życia. Kościół wprowadza cezurę siedmiu lat, ponieważ wtedy, zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego (kan. 97), chrześcijanin przestaje być dzieckiem i „domniemywa się, że posiada używanie rozumu”. […] w Polsce odsetek chrztów osób powyżej siódmego roku jest bardzo niewielki.”   

Tu właśnie kryje się podstawowa różnica między tzw. wychowaniem tradycyjnym, czyli przypominającym w swych metodach tresurę, a świadomym rodzicielstwem: szacunek do dziecka jako osoby.  Rodzice, którzy własnym przykładem, bliskością i akceptacją okazują dziecku wsparcie we wczesnych latach, budują w nim poczucie własnej wartości, otwarty umysł i samodzielność. W przyszłości wyposażony w takie narzędzia dorosły człowiek podejmie znacznie więcej przemyślanych decyzji niż ten, który od dziecka uczony był całkowitej uległości i wyłączania myślenia.   

Pamiętajmy, że żadne dziecko nie rodzi się chrześcijaninem, buddystą, czy muzułmaninem.  Przychodzimy na świat bez przekonań religijnych. Uczymy się o nich dopiero w kolejnych latach dzieciństwa, przy czym skomplikowane kwestie doktryny religijnej oraz konsekwencji przyjmowania sakramentów jesteśmy w stanie zrozumieć dużo później, najczęściej już jako dorośli. Dla każdego, kto postanowi wtedy zostać katolikiem – nic prostszego. Kościół chętnie przyjmuje nowe „owieczki” i ułatwia uzyskanie tak chrztu jak i kolejnych sakramentów.  Niestety, ta sama organizacja zachowuje się, zupełnie inaczej, często wręcz nieprzyjaźnie, w sytuacji odwrotnej, gdy dorosły decyduje się wystąpić z kościoła.  A skoro tak łatwo jest wejść, a trudno wyjść, to tym bardziej decyzja o dołączeniu do krk powinna być podjęta świadomie i nie można jej nikomu narzucać.

Mamy zatem sytuację, gdy faktyczną wolność religijną zapewnia dziecku jedynie wychowanie neutralne wyznaniowo, a więc takie, w którym nie jest włączone formalnie do grona wiernych.  Nie odciskamy na nim religijnych „pieczęci”, pozwalając by w przyszłości mogło o sobie zdecydować samo, w pełni świadomie. Bo ma takie prawo.

Krewnych i znajomych dopytujących się o chrzciny zawsze możemy zaprosić na świecką ceremonię przywitania nowego człowieka w rodzinie albo po prostu urządzić dziecku huczne pierwsze urodziny.  Natomiast w okresie klasowych przygotowań do pierwszej komunii możemy zaplanować dla naszego „nie-komunisty” ekscytującą alternatywę, np. wyjazd na niezapomnianą wycieczkę, czy nowy wystrój pokoju – dziecko może włączyć się w urządzanie swojego nowego królestwa, a także zorganizować przyjęcie dla znajomych i rodziny świętujące wkroczenie w nowy etap dzieciństwa.   Tym sposobem oszczędzimy dziecku miesięcy stresujących przygotowań (np. wykuwania formułek do pierwszej spowiedzi), a w zamian spędzimy więcej wartościowego rodzinnego czasu, wyjeżdżając, czy urządzając pokój lub imprezę razem.  Dla większości 9-cio czy 10-cio latków z doświadczenia pierwszej komunii i tak liczą się przede wszystkim prezenty.  Nasze dziecko, również obdarowane atrakcyjnymi upominkami, nie będzie niczym odstawać od rówieśników.  Może wręcz docenić plusy własnego wyjątkowego sposobu świętowania.

Więcej o rodzinnych ceremoniach świeckich możemy przeczytać tu:  https://mamotoja.pl/co-zamiast-chrztu,chrzest-artykul,20869,r1p1.html 

__________

* milosierdzie.rzeszow.pl  

** KK K, 1277

***jadwizanki.pl

**** prasa.wiara.pl (ta gazeta ma m.in. rubrykę „Egzorcysta odpowiada”, która bije na głowę porady rodem z Bravo Girl)

__________

Czytaj dalej: